Dni bez córki w domu dłużyły się nieskończenie, jednak próbowałam pocieszyć się myślą, że niedługo wraca. Bagatelizowałam obecność męża w domu, mimo trudności, jakie sprawiało myślenie, że 'tak już musi być'. Gdy zobaczyłam w drzwiach wycieńczoną po podróży Annę nie mogłam nacieszyć się jej obecnością w dotychczas pustym domu. Gdy zauważyła, że stoję bezczynnie i się jej przyglądam rzuciła mi pytające spojrzenie i zapytała, gdzie jest teraz Liam. Zabolał mnie brak zainteresowania córki moją osobą, dlatego zatrzymałam ją przed schodami i zapytałam, co jest nie tak. Zbyła mnie jedynie wzruszeniem ramion i pobiegła na górę przemierzając drogę co dwa stopnie. Co jakiś czas mogłam słyszeć jej beztroski śmiech, przeplatający się z głosem męża. Zdezorientowana udałam się na górę, otworzyłam drzwi z impetem i zauważyłam dwie trzecie mojej rodziny. Bawili się świetnie, dopóki nie weszłam. Anna ucichła tak nagle, jak zmieniła swój stosunek do mnie po powrocie. Coś się zmieniło, jednak na razie nie byłam zdolna, by dowieść, co.
Dzisiaj postanowiłam odpuścić sobie obiad. Tak, czy inaczej każdy był zajęty sobą, a nie opłacało mi się pichcić dla siebie samej. Zadzwoniłam do całodobowej pizzerii i zamówiłam dużą Margerithę. Gdy usłyszałam dzwonek do drzwi to zawołałam ich, przyszli migiem, gdy oznajmiłam, że przyjechała pizza.
-Jeśli się wyprowadzamy to ja zostaję z tatą..- odparła Anna z pełnymi ustami. Oznajmienie mi, że nie ma zamiaru ze mną mieszkać sprawiło jej niesamowitą łatwość. Sięgnęła po kubeczek z sosem czosnkowym i obficie polała swój prawdopodobnie ostatni kawałek. Co jakiś czas popijała gratisową Colą, na którą nigdy jej nie pozwalałam. Zasady, jak widać, się zmieniły. Pokiwałam głową z dezaprobatą, by dać jej do zrozumienia, że nie dopuszczam do siebie takiej opcji. Liam nie był ani trochę zdziwiony i nie zgłaszał sprzeciwu.
-Co się z tobą stało?- zapytałam gniewnie. Upuściłam sztućce, które z brzękiem upadły na blat stołu. Między nami zapanowało niezręczne napięcie przerywane zduszonym chichotem mojej córki. Lustrowałam ją wzrokiem, który powinien dać komukolwiek choć trochę do myślenia, jednak pozostawała w ten sam bezczelny sposób nieugięta. Sięgnęła po kolejny kawałek, który nasączyła sosem pomidorowym, z powodu braku innych dodatków. Rozsmarowała go plastikową łyżeczką, co jednak nie oszczędziło jej plam na niedawno zakupionej pastelowej sukienki do kolan. Złość zaczęła powoli omamiać sobą moje ręce, które nerwowo skubały kant stołu, jej fala rozlewała się powoli po moim wnętrzu, aż w końcu wybuchłam.- CO SIĘ DO CHOLERY Z WAMI STAŁO?! DLACZEGO NIE MOŻEMY BYĆ NORMALNĄ RODZINĄ?!
-Ponieważ sama nam na to nie pozwalasz..- bąknęła Anna i zostawiwszy ostatnie kęsy pizzy wyszła oburzona z kuchni. Zostawiła w niej mnie i swojego ojca, który mierzył mnie wzrokiem przepełnionym litością. Po moim policzku potoczyła się samotna łza, której nie zdążyłam otrzeć. Była już na brodzie, spływała po niej powolnie, dopóki nie skapnęła na marmurowy blat. Mój rękaw sprawdził się jako skuteczny materiał, w który może wsiąknąć płyn. Na mojej dłoni spoczęła dłoń Liama, która emanowała ciepłem, jakie natychmiast owładnęło moje ciało. Rzuciłam mu spojrzenie pełne bólu, jednak on nie patrzył. Jego oczy studiowały coś, co znajdowało się poza zasięgiem mojego wzroku. Bardzo dużo kosztowało go to, na co się odważył w tym momencie, więc wbrew własnej woli starałam się to doceniać z całego serca i budować normalną rodzinę, za którą tęskniłam. Siedzieliśmy na przeciwko siebie, blat stanowił przestrzeń, która oddzielała nas jak moja niezdolność do wybaczenia. Wiedziałam, że to jest idealny moment by w końcu z nim porozmawiać.
-Ja wcale nie chcę rozwodu, Liam.- zaczęłam nie spuszczając z niego wzroku. Jego odległa twarz nabrała emocji. Nastał na niej spokój mieszany z nieokiełznaną radością, którą skutecznie umiał ukryć. Podniósł wzrok i dokładnie spojrzał na mnie. Mierzył spojrzeniem moją twarz, zanim jego oczy spoczęły na moich, subtelnie zatrzymały się na ustach, których nie pomalowałam już kilka dni. Przygryzłam dolną wargę z nadzieją, że będę mogła kontynuować.
-Nie mogłabyś zrobić tego naszym dzieciom, ponieważ oboje je bardzo kochamy i..
-Oboje bardzo kochamy również siebie nawzajem i mimo moich prób nie jestem w stanie tego ukryć, rozumiesz?
-Jeśli się wyprowadzamy to ja zostaję z tatą..- odparła Anna z pełnymi ustami. Oznajmienie mi, że nie ma zamiaru ze mną mieszkać sprawiło jej niesamowitą łatwość. Sięgnęła po kubeczek z sosem czosnkowym i obficie polała swój prawdopodobnie ostatni kawałek. Co jakiś czas popijała gratisową Colą, na którą nigdy jej nie pozwalałam. Zasady, jak widać, się zmieniły. Pokiwałam głową z dezaprobatą, by dać jej do zrozumienia, że nie dopuszczam do siebie takiej opcji. Liam nie był ani trochę zdziwiony i nie zgłaszał sprzeciwu.
-Co się z tobą stało?- zapytałam gniewnie. Upuściłam sztućce, które z brzękiem upadły na blat stołu. Między nami zapanowało niezręczne napięcie przerywane zduszonym chichotem mojej córki. Lustrowałam ją wzrokiem, który powinien dać komukolwiek choć trochę do myślenia, jednak pozostawała w ten sam bezczelny sposób nieugięta. Sięgnęła po kolejny kawałek, który nasączyła sosem pomidorowym, z powodu braku innych dodatków. Rozsmarowała go plastikową łyżeczką, co jednak nie oszczędziło jej plam na niedawno zakupionej pastelowej sukienki do kolan. Złość zaczęła powoli omamiać sobą moje ręce, które nerwowo skubały kant stołu, jej fala rozlewała się powoli po moim wnętrzu, aż w końcu wybuchłam.- CO SIĘ DO CHOLERY Z WAMI STAŁO?! DLACZEGO NIE MOŻEMY BYĆ NORMALNĄ RODZINĄ?!
-Ponieważ sama nam na to nie pozwalasz..- bąknęła Anna i zostawiwszy ostatnie kęsy pizzy wyszła oburzona z kuchni. Zostawiła w niej mnie i swojego ojca, który mierzył mnie wzrokiem przepełnionym litością. Po moim policzku potoczyła się samotna łza, której nie zdążyłam otrzeć. Była już na brodzie, spływała po niej powolnie, dopóki nie skapnęła na marmurowy blat. Mój rękaw sprawdził się jako skuteczny materiał, w który może wsiąknąć płyn. Na mojej dłoni spoczęła dłoń Liama, która emanowała ciepłem, jakie natychmiast owładnęło moje ciało. Rzuciłam mu spojrzenie pełne bólu, jednak on nie patrzył. Jego oczy studiowały coś, co znajdowało się poza zasięgiem mojego wzroku. Bardzo dużo kosztowało go to, na co się odważył w tym momencie, więc wbrew własnej woli starałam się to doceniać z całego serca i budować normalną rodzinę, za którą tęskniłam. Siedzieliśmy na przeciwko siebie, blat stanowił przestrzeń, która oddzielała nas jak moja niezdolność do wybaczenia. Wiedziałam, że to jest idealny moment by w końcu z nim porozmawiać.
-Ja wcale nie chcę rozwodu, Liam.- zaczęłam nie spuszczając z niego wzroku. Jego odległa twarz nabrała emocji. Nastał na niej spokój mieszany z nieokiełznaną radością, którą skutecznie umiał ukryć. Podniósł wzrok i dokładnie spojrzał na mnie. Mierzył spojrzeniem moją twarz, zanim jego oczy spoczęły na moich, subtelnie zatrzymały się na ustach, których nie pomalowałam już kilka dni. Przygryzłam dolną wargę z nadzieją, że będę mogła kontynuować.
-Nie mogłabyś zrobić tego naszym dzieciom, ponieważ oboje je bardzo kochamy i..
-Oboje bardzo kochamy również siebie nawzajem i mimo moich prób nie jestem w stanie tego ukryć, rozumiesz?
-Możemy zacząć od nowa, jeśli tylko sobie tego zażyczysz.- odpowiedział z nienaturalnym spokojem. Był skupiony na własnych słowach, wymierzał je z na prawdę wielką rozwagą i szczerością, której nigdy mu nie brakowało. Zaczął bawić się srebrnym widelcem z zastawy, którą dała nam moja mama. Rzuciłam okiem na kuchenkę, która od najprawdopodobniej dwóch dni nie pracowała. Zaczęłam się zastanawiać nad tym, jak zrekompensuję rodzinie to, jak ich zaniedbałam. Złożyłam sobie niewidzialną przysięgę, że od dziś już koniec tego, co dzieliło nas wszystkich.
-Nie chcę, być robił cokolwiek wbrew sobie.- usłyszałam własny głos, który niepewnie wypowiadał każde ze słów.Uniosłam lekko brwi i rozchyliłam usta, by zaczerpnąć więcej powietrza.
-Wbrew mnie było to, co wydarzyło się tamtej nocy...
-Nie chcę, być robił cokolwiek wbrew sobie.- usłyszałam własny głos, który niepewnie wypowiadał każde ze słów.Uniosłam lekko brwi i rozchyliłam usta, by zaczerpnąć więcej powietrza.
-Wbrew mnie było to, co wydarzyło się tamtej nocy...
-Proszę, opowiedz mi. Jestem gotowa to słyszeć.- szepnęłam ku własnemu zdziwieniu. W końcu udało mi się zakomunikować mu, że chcę wiedzieć, co działo się ostatniej nocy naszego pobytu w apartamencie. Nareszcie zaspokoję własną ciekawość, która nie dawała mi spokoju przez cały ten czas. Przełamałam mury, by potwierdziło się, że bezpodstawnie stawiałam bariery przed mężem.
***
Ten dzień był pierwszym od około miesiąca, kiedy poczułam zapach Liama obok siebie. Nie wiedziałam, jak będę mogła spojrzeć mu w oczy opierając się o jego ramię, ponieważ oskarżałam niewinną osobę i zadawałam rany każdemu, kto był w pobliżu. Nie umiałam sobie wybaczyć, choć wiedziałam, że muszę, ponieważ on to zrobił. Dowiodło to temu, jak bardzo mnie kocha i umocniło również moją miłość, co wyszło mi na dobre. Zrzuciłam z siebie wełniany szlafrok zostając w ulubionej piżamie. Stanęłam przed łóżkiem i popatrzyłam na niego z niedowierzaniem. Myśl o rozwodzie natychmiast uleciała ze mnie, gdy opowiedział mi o wszystkim. Spojrzał na mnie, a fala ciepła rozlała się przyjemnie po moim brzuchu. Dochodziłam małymi krokami do osiemnastego tygodnia, co dowodziło na szósty miesiąc. Byłam tak blisko! Odwinęłam kołdrę i ułożyłam się obok męża. Nie wierzyłam temu, z jaką łatwością wybaczył mi ten cały cyrk. Udawał, że nigdy nic się nie wydarzyło i wiedziałam, że powinnam pójść w jego ślady. Nie chciałam kontynuować tego sporu, który szkodził całej naszej czwórce. Załkałam i wtuliłam się w męża co raz szepcząc, jak bardzo przepraszam. Poczucie winy będzie męczyło mnie jeszcze bardzo długo.
-Na prawdę myślałaś, że po tylu latach będę mógł przestać cię kochać choćby na trochę?- zaśmiał się. Jego rozbawienie również zeszło na mnie i po chwili oboje znaleźliśmy setki tematów. Wziął mnie za rękę, a ja odruchowo ją cofnęłam, po czym skarciłam się w myślach wtulając się w niego bardziej. -Nie przepraszaj mnie już więcej, bo dobrze wiem, co tobą kierowało..
-Ale ja nadal nie mogę uwierzyć, że tak..
-Nie, Rosie, posłuchaj. Wybaczę ci wszystko, rozumiesz?- zapytał. Był całkiem poważny, a w jego niebieskich oczach czaiła się determinacja i miłość- zawsze ta sama, identyczna, w tej samej postaci, wciąż niezmienna. W momencie, w którym ujął moją twarz obiema dłońmi Grace się poruszyła. Poczułam jej swobodny ruch i zapiszczałam z podekscytowania.
-Liam, kopnęła!- krzyknęłam ignorując porę dnia. Zaśmiałam się głośno i objęłam brzuch. Mąż zrobił to samo. Ponownie zapłakałam- tym razem ze szczęścia. Grace wiedziała, że od dziś nie będziemy we 3 z Anną, dlatego kopnęła jeszcze raz przyprawiając mnie o wzmożoną radość. Do pokoju wbiegła nasza córka. Natychmiast zatrzymała się przed drzwiami widząc nas obok siebie. Rzuciła nam pytające spojrzenie, które udało mi się puścić mimo oczu.- Twoja siostra właśnie kopnęła mamusię!
-Byłaś już na tym ues- coś tam? Żeby zobaczyć, co to?- przechyliła głowę i usiadła obok śledząc ręką ruchy siostry.
-Co to?
-Chłopak, czy dziewczynka!- uśmiechnęła się niepewnie. Nawet jej sposób patrzenia diametralnie się zmienił, gdy zobaczyła nas obok siebie. Co do płci byłam pewna, wierzyłam, że Bóg nie zrobi nam kawału, skoro już nawet nadaliśmy dziecince imię. Pokiwałam głową, na znak, że ufam swojej intuicji. Rozbawiłam córkę, która z rozbawieniem wpatrywała się w naszą ekscytację tym, co działo się w moim organizmie. Poczułam doskwierające pragnienie, więc upiłam zachłannego łyka z butelki wody stojącej obok łóżka. Przez moment obracałam korek w palcach, potem zorientowałam się, co robię i 'odłożyłam' go na właściwe miejsce. Przed oczami zawirowały mi nagle dwie blondynki biegające po naszym podwórku. Widziałam różowe śpioszki, które wisiały i suszyły się przesiąkając wiatrem zmieniającym ich położenie. Moja radość była nieprawdopodobna, nie umiałam uwierzyć w to, jak szczęśliwa jestem. Po tak stosunkowo krótkim czasie, który dłużył się w nieskończoność zaczęłam mieć nową nadzieję. Nadzieję, że moja rodzina nadal pozostanie niewzruszona i silniejsza, niż przedtem.
Po godzinie Anna wyszła z naszego pokoju, sen odprowadził ja do łóżka i zawładną nią całą, po chwili ponownie wrócił do naszego pokoju i położył palce na moich powiekach. Stały się one coraz cięższe, jednak to nie przeszkadzało mi w obserwowaniu Liama, który pobudzony spokojem obserwował mnie podparty ręką. Uśmiechnęłam się do niego i otoczyłam ramieniem.
-Ale ja nadal nie mogę uwierzyć, że tak..
-Nie, Rosie, posłuchaj. Wybaczę ci wszystko, rozumiesz?- zapytał. Był całkiem poważny, a w jego niebieskich oczach czaiła się determinacja i miłość- zawsze ta sama, identyczna, w tej samej postaci, wciąż niezmienna. W momencie, w którym ujął moją twarz obiema dłońmi Grace się poruszyła. Poczułam jej swobodny ruch i zapiszczałam z podekscytowania.
-Liam, kopnęła!- krzyknęłam ignorując porę dnia. Zaśmiałam się głośno i objęłam brzuch. Mąż zrobił to samo. Ponownie zapłakałam- tym razem ze szczęścia. Grace wiedziała, że od dziś nie będziemy we 3 z Anną, dlatego kopnęła jeszcze raz przyprawiając mnie o wzmożoną radość. Do pokoju wbiegła nasza córka. Natychmiast zatrzymała się przed drzwiami widząc nas obok siebie. Rzuciła nam pytające spojrzenie, które udało mi się puścić mimo oczu.- Twoja siostra właśnie kopnęła mamusię!
-Byłaś już na tym ues- coś tam? Żeby zobaczyć, co to?- przechyliła głowę i usiadła obok śledząc ręką ruchy siostry.
-Co to?
-Chłopak, czy dziewczynka!- uśmiechnęła się niepewnie. Nawet jej sposób patrzenia diametralnie się zmienił, gdy zobaczyła nas obok siebie. Co do płci byłam pewna, wierzyłam, że Bóg nie zrobi nam kawału, skoro już nawet nadaliśmy dziecince imię. Pokiwałam głową, na znak, że ufam swojej intuicji. Rozbawiłam córkę, która z rozbawieniem wpatrywała się w naszą ekscytację tym, co działo się w moim organizmie. Poczułam doskwierające pragnienie, więc upiłam zachłannego łyka z butelki wody stojącej obok łóżka. Przez moment obracałam korek w palcach, potem zorientowałam się, co robię i 'odłożyłam' go na właściwe miejsce. Przed oczami zawirowały mi nagle dwie blondynki biegające po naszym podwórku. Widziałam różowe śpioszki, które wisiały i suszyły się przesiąkając wiatrem zmieniającym ich położenie. Moja radość była nieprawdopodobna, nie umiałam uwierzyć w to, jak szczęśliwa jestem. Po tak stosunkowo krótkim czasie, który dłużył się w nieskończoność zaczęłam mieć nową nadzieję. Nadzieję, że moja rodzina nadal pozostanie niewzruszona i silniejsza, niż przedtem.
Po godzinie Anna wyszła z naszego pokoju, sen odprowadził ja do łóżka i zawładną nią całą, po chwili ponownie wrócił do naszego pokoju i położył palce na moich powiekach. Stały się one coraz cięższe, jednak to nie przeszkadzało mi w obserwowaniu Liama, który pobudzony spokojem obserwował mnie podparty ręką. Uśmiechnęłam się do niego i otoczyłam ramieniem.
-Rosie, jak ja cię kocham..- zagadnął. Odgarnął mi niesforne kosmyki włosów z twarzy i usiadł spojrzeniem nakazując mi to samo. Objął mnie w talii i przyciągnął do siebie tak, że siedzieliśmy objęci i oparci o ścianę, która swoim chłodem dawała ukojenie dla rozgrzanych pleców. Oparł swoją głowę o moją, jednak po chwili ciężar zniknął i Liam przysunął się delikatnie do mnie składając na moich ustach żarliwy pocałunek.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz