czwartek, 28 maja 2015

Żegnaj, Liam

   Czas dłużył się niemiłosiernie. Nie mogłam sobie wybaczyć tego, iż Liam zdecydował się zostać jedynie ze względu na mnie. Miałam nadzieję, że mogę to w jakiś sposób naprawić i wysłać go na jego ulubioną uczelnię. Chciałam zapomnieć o nim w każdy możliwy sposób. Popatrzyłam na naszyjnik, otworzyłam go i uśmiechnęłam się na sam widok naszych dwóch szczęśliwych twarzy. Minęły dwa dni, odkąd nie odezwaliśmy się do siebie ani słowem, mimo wielu okazji, które wręcz pchały nas do siebie. Postanowiłam zadzwonić do niego, podczas gdy siedziałam na łóżku i rozmyślałam na każdy możliwy temat związany z nami. 
-Halo, Rosie? Czy to na prawdę ty?- zapytał zdezorientowany. W jego głosie można było wychwycić tony smutku. Nie mogłam znieść tej myśli. Raniłam kogoś, kto był ostoją, gdy nie mogłam poradzić sobie z nauką, gdy płakałam przez kłótnię z mamą. Zawsze przy mnie, cokolwiek by się nie działo. Zwlekałam długo z odpowiedzią, każde słowo wydawało się być teraz żałosne.
-Tak, Liam. Musisz przyjść do mnie, teraz, w trybie natychmiastowym..- powiedziałam jednym tchem i zajęłam się skubaniem nitki wystającej z moich getrów. Głos zadrżał mi niedosłyszalnie, jednak brnęłam w swoim postanowieniu nawet, gdy droga wydawała się być najtrudniejszą z możliwych. Wsłuchiwałam się w równomierny oddech chłopaka, dopóki nie odważyłam się kontynuować.- Musimy porozmawiać.
-Oczywiście, Rose. Zaraz będę.- rzucił oschle. Nigdy nie powiedział na mnie Rose, nawet wtedy, gdy bawiliśmy się w szkołę. W swoim dzienniku miał mnie zapisaną jako 'Rosie Peters'. Nigdy nie przyznaliśmy się sobie, że moje pełne imię brzmi 'Rosalinda'. Nienawidziłam tej formy imienia, brzmiało jak zgrubienie zgrubienia. Dzięki, mamo. 
   Liam przybył po dziesięciu minutach. Stałam przy drzwiach nieruchomo, czekałam, aż przyjdzie do mnie na górę. Usłyszałam, jak wita go moja mama prosząc o uśmiech. Wiedziałam, że jej próby są marne. Do moich uszu dotarł dźwięk kroków. Próbowałam motywować się w myślach różnymi słowami. W końcu powiedziałam sobie, że muszę to zrobić, że to konieczne. Uwierzyłam w to, mimo że nie powinnam. Uśmiechnęłam się smutno, oczekując tego samego. Nie zawsze jednak dostajemy to, czego chcemy, dlatego usiadłam na łóżku i spuściłam głowę. Liam patrzył na otwarte pudełko i kartkę leżącą obok. Zrobiłam to, co on, kierując się jego wzrokiem. Był lekko usatysfakcjonowany tym, że mimo tego, co wydarzyło się między nami przeczytałam to. Zwrócił uwagę również na wisiorek na mojej szyi. 
-Założyłaś go..- szepnął.- Co chcesz mi powiedzieć? Nie przeciągaj tego.
-Nadal jesteś tym samym, moim kretynem. Nie będziesz mi obojętny nigdy w życiu. Ale powinieneś przyjąć ofertę. Harvard to świetna uczelnia, nie możesz z niej zrezygnować dla kogokolwiek. Musisz się spełniać, rozumiesz? Jesteś do tego stworzony, nie możesz zrezygnować dla mnie, gdyż będę się czuła źle.- powiedziałam nerwowo. Wzięłam głęboki wdech i czekałam na jego odpowiedź. Spojrzałam szybko na jego usta z nadzieją, że nie zauważył. 
-Obiecałem ci, że nie odejdę od ciebie i..
-Musisz jechać. Będę czekać na ciebie ciągle tutaj, ta sama. Chciałabym zatrzymać cię na wieki, jednak nie mogę stać ci na drodze. Po prostu nie mogę i koniec. Powinieneś zrozumieć.
-Bez ciebie nie dam tam rady... 
-Będziesz wracał. Za każdym razem, gdy wrócisz ja będę czekać. Pamiętaj o tym, Liamie. Zbyt długo jestem skazana na ciebie, by teraz po prostu zapomnieć.- przygryzłam wargę, aby zapobiec potokowi łez, które wręcz błagały o wolność. W końcu zaszlochałam. Nagromadzone wydarzenia wyleciały ze mnie w stanie ciekłym, pozwoliłam im na to, bo wiedziałam, że walka ze sobą jest bezcelowa. Liam wstał.
-Nie wiedziałem, nie byłem świadomy, że ten pocałunek był takim błędem.
-Bo nie był, zrozum. Idź już, musisz się spakować.- załkałam. Nie mógł zrobić nic, więc wpadłam w jego ramiona. Staliśmy bez słów. Nie chciałam tego przeciągać, musiałam pozwolić mu wyjechać. Pozwolić mu odejść na drugi koniec kraju, by zaczął nowe życie. Wytrzymamy. Oboje damy radę, bo jesteśmy silni, nasza więź nie zostanie zerwana nawet przez odległość. Na zawsze zostaniemy przyjaciółmi.
-Kocham cię.- powiedział gładząc mnie po włosach.
-Kocham cię.

















Brak komentarzy:

Prześlij komentarz