Pogoda za oknem napawała nadzieją, że dzień zapowiada się dobrze. Moje wakacje rozpoczęły się od najwspanialszego przyjęcia urodzinowego, jakie kiedykolwiek mogłam sobie wymarzyć! Najbardziej spodobał mi się prezent od rodziców, którzy najbardziej się postarali podczas gdy moi przyjaciele darowali mi słodycze oraz lalki, które tak czy inaczej spoczną na półce. Odłożyłam książkę spod łóżka na jej właściwe miejsce i przebrałam się z piżamy w luźną koszulkę i leginsy. Zeszłam powoli na dół, żeby zjeść naleśniki przygotowane przez mamę. Powitała mnie uśmiechem i od razu poprosiła, bym przyniosła jej szczotkę do włosów, aby mogła upiąć mi je tak, by było mi wygodnie. Zapuszczałam je w sumie odkąd pamiętam, były zdrowe i długie, prawdopodobnie przez to, że mama regularnie mi je podcina. Czekałam chwilę, aż skończy swoje dzieło, potem posłusznie usiadłam przy blacie i czekałam na jedzenie.
-Wyspałaś się?- zapytała z ciepłym uśmiechem zmywając z blatu. Była dla mnie wzorem do naśladowania razem z Liamem. Zawsze zastanawiałam się, dlaczego do rodziców nie można mówić po imieniu. Moi już się przyzwyczaili, że rzadko kiedy mówię do taty jego tytułem, więc nawet mnie nie poprawiali. Skierowałam głowę ku mamie i odpowiedziałam twierdząco.- Mam nadzieję, że jesteś głodna, bo syropowi klonowemu kończy się data ważności jutro- zaśmiała się. Zawsze razem z Liamem mieli niesamowite poczucie humoru, które tylko oni byli w stanie zrozumieć. Wiedziałam, że nieważne kiedy kończy się data ważności produktu bo przecież możemy kupić nowy. Pieniędzy nigdy nam nie brakło, ponieważ mama z Liamem mieli bardzo dobrą pozycję zawodową- oboje ukończyli Uniwersytet Harvarda. Tato pracował jako nauczyciel w liceum, był również dyrektorem, dlatego zostawał do dziewiętnastej, a dzisiaj był ostatni dzień lata, w którym pracował. Mama leczyła tych swoich ludzi. Nigdy nie wiedziałam, dlaczego zawsze, gdy mi coś dolega jedziemy do szpitala, skoro Rosie może mnie wyleczyć.
-Chyba jestem głodna. Mogę dzisiaj wyjść do Barta? Przychodzi do niego moja najlepsza przyjaciółka..- uśmiechnęłam się i posłałam jej jedno z moich 'słodkich' spojrzeń. Zawsze pozwalała mi na wszystko, ale tylko wtedy gdy miała pewność, że jest to bezpieczne. Nienawidziła, gdy wspinałam się po drzewach, ponieważ 'Prawdziwe dziewczynki bawią się lalkami'. Ja chyba nie byłam prawdziwą dziewczynką, bo nie podobały mi się lalki. Były nienaturalne i nosiły obcisłe sukienki tak, jak starsze dziewczyny z mojej szkoły. Mimo zakazów mamy często chodziliśmy z przyjaciółmi po drzewach, które rosły na obrzeżach miasta, starałam się nie wracać do domu podrapana. Dzisiaj również nie planowałam wyjścia do mojego dalekiego sąsiada, chcieliśmy zrobić własny domek na drzewie za pomocą starszego brata Evie.
-Nie kochanie, niestety nie dzisiaj.- jej twarz nagle stała się poważniejsza, jednak po chwili ponownie rozjaśnił ją uśmiech. - Musimy się spakować, bo jedziemy dzisiaj do babci. Potem wybierzemy się nad morze.- Mama taty przeprowadziła się dokładnie stąd do całkiem innego domu, w Londynie, dlatego też droga zapowiadała się być długa. Nad morze jeździliśmy co roku, więc nie zdziwiła mnie jej wiadomość. Poprosiła mnie, żebym spakowała najważniejsze rzeczy i stroje kąpielowe. Wiedziałam, że do dziewiętnastej niewiele czasu, dlatego zagęściłam ruchy i wyciągnęłam walizkę z szafy. Wyrzuciłam z półek wszystkie ubrania, by posortować wszystko. Nie zależało mi, czy mama zawoła mnie na śniadanie, ponieważ mówiąc, że jestem głodna- skłamałam. Gdy już posortowałam rzeczy na ważne i nieważne otworzyłam walizkę mamy, z bocznej kieszeni wystawała jakaś kartka.
Rosie, strych. Liam
Ciekawiło mnie, po co mama miała tam pójść, jednak zaufałam tacie i otworzyłam drzwi na strych, wcześniej niedbale wrzucając ubrania do torby. Szłam po schodach ciemnym korytarzem w górę, nie bałam się, dlatego przyśpieszyłam kroku. W końcu znalazłam się na górze. Wszystko było w pajęczynach, mimo, że nasz dom powinien prezentować się nienagannie. Nie dziwiłam się, ponieważ strych jest strychem i musi wyglądać na starodawny ilekroć byłby sprzątany. Moją uwagę przykuło biurko, na którym leżała sterta kartek. Nie wiem, w jakim celu było przygotowane stanowisko do czytania i pisania, ale usiadłam i wzięłam pierwszy, pożółkły listek papieru. Doszłam do wniosku, że był to list od mamy do taty. Zaczęłam uważnie śledzić tekst, mimo wyrazów, których nie rozumiałam, lub nie mogłam rozczytać. Skupiłam się, jakby to była lektura szkolna, jednak z zamyślenia wyrwały mnie kroki mamy. Złożyłam kartkę, schowałam ją do kieszeni i porwałam wiadomość z walizki na strzępy pozostawiając je w niektórych częściach strychu, by nikt nie mógł ich poskładać. Szybko zbiegłam po schodach i znalazłam się na korytarzu wiedząc, że nie zdążę dotrzeć do pokoju. Udawałam, że szukam czegoś w garderobie, w której rzadko bywałam, ponieważ były tam rzeczy wyłącznie rodziców. Zastanawiałam się nad treścią listu. Czekałam, aż mama zejdzie na dół, wyszłam z pomieszczenia i skierowałam się do swojej sypialni, by kontynuować pakowanie. Uśmiechnęłam się do mamy, która uważnie szukała czegoś w pokoju na przeciwko.
Od zawsze zastanawiałam się, jak moi rodzice zrobili z jednopiętrowego, dwupiętrowy dom ze strychem. Byli szaleni i pomysłowi, a sufity musiały być bardzo wysokie. Zamknęłam drzwi do pokoju i wyciągnęłam kartkę z kieszeni. Przyglądałam się jej bardzo uważnie, aż w końcu ponownie zaczęłam ją czytać.
Od zawsze zastanawiałam się, jak moi rodzice zrobili z jednopiętrowego, dwupiętrowy dom ze strychem. Byli szaleni i pomysłowi, a sufity musiały być bardzo wysokie. Zamknęłam drzwi do pokoju i wyciągnęłam kartkę z kieszeni. Przyglądałam się jej bardzo uważnie, aż w końcu ponownie zaczęłam ją czytać.
29.10. 2000
Drogi Liamie,
Bardzo tęsknię za Tobą. Nigdy nie myślałam, że nasza rozłąka będzie kiedykolwiek istniała, co mówić o trudnościach, które napotkaliśmy rozdzielając się. Przecież rzadko kiedy ktoś taki jak my rozdziela się na dwie części. Nie tak to planowałam. Bardzo się cieszę, że w końcu mnie posłuchałeś, jednak nie takie były moje wyobrażenia. Mieliśmy się pożegnać, nie pamiętasz? Miałeś przyjeżdżać do mnie na kawę i obsypywać moje dzieci żartami, tymczasem wyjechałeś. Chcę wrócić do Ciebie, ponieważ trudno mi jest radzić sobie tutaj sama. Minęły już dwa miesiące od moich osiemnastych urodzin. Myślałam, ze każdy dzień jako osiemnastolatka spędzę z Tobą. NIE MIAŁEŚ WYJEŻDŻAĆ BEZE MNIE, BO KOCHAM CIĘ NAJBARDZIEJ, JAK MOŻNA KOGOŚ KOCHAĆ. Zgadzam się, będę się uczyć na Harvardzie z Tobą. Powiedz mi tylko, jaki kierunek mam wybrać. Nie stracę Cię kolejny raz. Odpowiedz.
Twoja Rose.
O co w tym wszystkim chodzi? Czy mama wtedy zaszła ze mną w ciążę? Przecież rodzice poznali się na uczelni.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz