czwartek, 4 czerwca 2015

Rozdział 5, Anna

   Rankiem nie usłyszałam radosnego śmiechu mamy i starych piosenek z radia uwielbianych przez tatę. Przeciągnęłam się leżąc na łóżku, zrzuciłam z siebie kołdrę i przejrzałam się w lustrze wiszącym na ścianie. Zignorowałam jakość.. mnie, bo wydawało mi się, że mam teraz większe zmartwienia. Była dziesiąta przed południem, o tej porze zwykle mama krząta się po kuchni i robi śniadanie. Zamknęłam drzwi za sobą wychodząc. Wejście do pokoju rodziców było wręcz zabarykadowane, więc postanowiłam podejść do niego. Słyszałam płacz jakiegoś mężczyzny, po chwili uświadomiłam sobie, że jest poplątany z głosem. Głosem mojego ojca. Mama najwidoczniej milczała, bo do moich uszu nie dochodził dźwięk jej kojącego, delikatnego głosu. 
-Proszę cię, Rosie..- Jego głos był przepełniony smutkiem. Błagał ją o coś, ona pozostawała nieugięta. Czułam się przy tych drzwiach jak szpieg, postanowiłam odejść, w czym poparły mnie coraz głośniejsze kroki. Pobiegłam bezgłośnie do mini kuchni i usadowiłam się na krześle przy stole. Apartament był wielki, nie wiem, dlaczego mama mówiła na niego 'pokój'. Zapewne porównywała go z naszym domem, który w magiczny sposób został rozbudowany. Podziwiałam moich rodziców. Do kuchni weszła mama. Popatrzyła na mnie i posłała mi jeden ze swoich najbardziej sztucznych uśmiechów.
-Za trzy godziny wyjeżdżamy..- rzuciła szorstko. Zmierzyła mnie wzrokiem i dała mi nim do zrozumienia, że powinnam zacząć się zbierać. Nie zrozumiałyśmy się, ponieważ ja czekałam, aż jak zawsze zrobi mi śniadanie. Po mniej więcej minucie poszłam do ich sypialni i zobaczyłam tatę, który ukrył twarz w dłoniach. Gdy spostrzegł się, że nie jest w pokoju sam uśmiechnął się szczerze przez łzy i przeczesał włosy palcami. Był załamany, nigdy nie widziałam go jeszcze takiego. Objęłam go, bo bałam się zapytać, o co chodzi. Wiedziałam, że potrzebował tego tak, jak ja gdy przychodził do mnie. 

-Tato, za kilka godzin wyjeżdżamy, musisz się szybciej zbierać..-powiedziałam, a on zamknął oczy i się uśmiechnął. Usłyszałam także donośny płacz mamy z kuchni. Wyjęłam jego walizkę spod łóżka i zaczęłam wrzucać do niej jego rzeczy jedna po drugiej. Zdyszana ponownie usiadłam obok niego. Uśmiechnęłam się ciepło i wyjaśniłam, że będzie dobrze. -Teraz idę się pakować. Ty też musisz, bo się spóźnimy. Dobrze wiesz, jak mama ceni punktualność.
Wychodząc zobaczyłam zapłakaną Rosie, przytuliłam się do niej czule i odeszłam bez słowa. Cokolwiek się działo z moimi rodzicami musiałam jakoś to naprawić. Musiałam, po prostu nie było innego wyjścia. Usiadłam spokojnie na łóżku, zamknęłam oczy i zaczęłam obmyślać plan pomocy mojej rodzinie. EUREKA! Wyciągnęłam zielone jeansy z torby i zaczęłam szukać po kieszeniach skrawka papieru. Rozwinęłam list i przeczytałam go po raz setny.


                 29.10. 2000

Drogi Liamie, 
   Bardzo tęsknię za Tobą. Nigdy nie myślałam, że nasza rozłąka będzie kiedykolwiek istniała, co mówić o trudnościach, które napotkaliśmy rozdzielając się. Przecież rzadko kiedy ktoś taki jak my rozdziela się na dwie części. Nie tak to planowałam. Bardzo się cieszę, że w końcu mnie posłuchałeś, jednak nie takie były moje wyobrażenia. Mieliśmy się pożegnać, nie pamiętasz? Miałeś przyjeżdżać do mnie na kawę i obsypywać moje dzieci żartami, tymczasem wyjechałeś. Chcę wrócić do Ciebie, ponieważ trudno mi jest radzić sobie tutaj sama. Minęły już dwa miesiące od moich osiemnastych urodzin. Myślałam, ze każdy dzień jako osiemnastolatka spędzę z Tobą. NIE MIAŁEŚ WYJEŻDŻAĆ BEZE MNIE, BO KOCHAM CIĘ NAJBARDZIEJ, JAK MOŻNA KOGOŚ KOCHAĆ. Zgadzam się, będę się uczyć na Harvardzie z Tobą. Powiedz mi tylko, jaki kierunek mam wybrać. Nie stracę Cię kolejny raz. Odpowiedz.

Twoja Rose.


   
   -Dobra, czy wyglądam jak ktoś, kto chciałby patrzeć, jak rodzice się kłócą?!- krzyknęłam bezprawnie wchodząc im do sypialni. Zbagatelizowałam ich smutne miny, nie patrzyłam na reakcje. Odwinęłam list i zaczęłam czytać go na głos. Na ich twarzach zagościł niepokój, mama zaczęła płakać, ojciec ponownie wytarł oczy. Oboje się uśmiechali, jednak twarz mamy zmieniła wyraz po spojrzeniu na Liama. Zmarszczyła brwi i patrzyła na mnie pytająco. -Strych, kupka z listami, jeszcze przed naszym wyjazdem. Wiem, że wcale nie poznaliście się na uczelni. Znaliście się wcześniej, o wiele wcześniej. Czy nie sądzicie, że nie możecie niczego zakończyć? Nie teraz, co będzie z dzidziusiem? A co ze mną? Przecież zawsze było tak super.. 
Mama podeszła do mnie i objęła mnie.Szepnęła coś o tym, że nic nie rozumiem. Patrzyłam na nią w wyczekiwaniu, z nadzieją, że cokolwiek mi powie, jednak wiedziałam, że moje zamiary są zbędne. Oni i tak zrobią tak, jak będą chcieli.
-Anno.. Tatuś nadal będzie z nami mieszkał..-mówiła do mnie, jakbym miała pięć lat. Jakbym nie wiedziała, że się rozwodzą. 















Brak komentarzy:

Prześlij komentarz